Potrzaskana na weselu – czyli jak poznałam Mikołaja
Ten tekst przeczytasz w 6 min
Cześć, tu Gosia. Nie spodziewałam się, że moje dwa opowiadania dostaną takie pozytywne oceny. Uznaliśmy więc z Mikołajem, że podzielimy się z Wami jeszcze kilkoma pikantnymi historiami. Niektóre będą całkiem prawdziwe, inne tylko trochę a jeszcze inne będą tylko i wyłącznie naszymi fantazjami. Ale które są które – domyślcie się ;-).
Tym razem postanowiłam opowiedzieć Wam, jak poznałam mojego obecnego męża – Mikołaja. Jak pewnie się domyślacie, oczywiście na weselu mojej przyjaciółki. A skąd to tytułowe potrzaskanie? Gdy miałam dwadzieścia trzy lata, lubiłam chodzić po górach. Jakiś czas przed ślubem Karoliny rozstałam się z chłopakiem, więc dla odstresowania musiałam wymęczyć się solidnie, pojechałam w góry w okolice Zakopanego, żeby połazić, ale tak solidnie, do bólu. Żebym to wiedziała, do jakiego bólu mnie to doprowadzi…
Tego dnia niebo było takie sobie, ale uznałam, że dam radę. Plecak, górskie buty, prowiant i cały inny minimalny zestaw do przechadzek. Ruszyłam w ulubioną trasę, obiecując sobie i przyjaciółce że za dwa dni wracam i świetnie bawię się na jej weselu. Gdzieś w połowie szlaku nadeszło załamanie – no może to za duże słowo – ale gwałtowna zmiana pogody. Zaczęło lać, trasa rozmiękła, zrobiło się błoto. Uparcie jednak wystawiając twarz na chłodny, orzeźwiający deszcz, szłam do przodu, przynajmniej póki nie zrobiło się ostro pod górkę.
Po błocie, na którym ślizgały mi się buty. W pewnym momencie nawet wylądowałam już niemal na czworakach czepiając się korzeni i kamieni na ścieżce, byle dalej. Kilka razy przeszło mi przez głowę, by sobie odpuścić i wrócić, ale gdzie – moja ośla upartość dały się we znaki. I szłam, a raczej pełzłam dalej. W pewnym momencie ujechał mi but i straciłam równowagę. Poleciałam do tyłu, nachylenie było takie że praktycznie upadłam na pupę z wysokości dwóch metrów. Nakryłam się nogami, z ostatnim momencie osłoniłam twarz przed kolanem lewą ręką, przewróciłam się na plecy i przeturlałam dwa, może trzy razy i wylądowałam dobrych kilka metrów niżej, w miejscu gdzie szlak zaczynał ostro piąć się w górę. Wyglądałam jak nieszczęście, cała w błocie, potwornie obolała i zmęczona.
Ze zwieszonym wzrokiem wróciłam do hotelu, ściągając z siebie i zawijając do plecaka kurtkę, która stała się błotną skorupą. Do wieczora na żebrach wykwitł mi piękny, wielki siniak, tak jak na prawym udzie. Oba moje pośladki też pokryły się fioletowymi wykwitami. W dodatku lewy nadgarstek, którym osłoniłam się przed kolanem, spuchł niesamowicie i jeszcze przed powrotem z Zakopanego wylądowałam z ręką w gipsie z diagnozą złamania kości jakiejś tam którejś w nadgarstku.
Na weselu wyglądałam naprawdę cudnie – w sukience z koronkową górą oraz swobodnie rozkloszowanym dołem do kolan, z odsłoniętymi ramionami. Za to obolała, ledwie trzymająca się na nogach, lekko przyćpana środkami przeciwbólowymi oraz z ręką na temblaku i w gipsie. Za to dołożyłam sobie wokół białego gipsu chustę, w niemal identycznym, granatowym kolorze jak reszta sukienki, więc było nieźle. Do tego czarne szpilki. I tylko moja twarz, spięta od opanowywania bólu uda i pupy przy każdym kroku i w każdej pozycji zdradzała niechęć do życia. Tym niemniej ślub się udał, nikt nie wystrzelił z argumentem który przerwałby ślub jak na filmach 😉 i mogliśmy przejechać na weselę do hotelu na świetną zabawę. To znaczy – w moim przypadku, zajęcie miejsca na krześle przy stole panny młodej i regularne znieczulanie się winem – bo wszelkie „antybóle” były już dawno za granicznymi dawkami.
Był tam również i Michał, który początkowo nie zwracał na mnie większej uwagi. A ja, siedząc przy głównym stole, miałam okazję do obserwowania dokładnie sali. Widziałam kolejne pary ze sobą tańczące i chociaż nóżki pod stołem delikatnie podskakiwały mi do muzyki, byłam obolała i trochę znudzona. Obiecałam jednak przyjaciółce, że zostanę do oczepin. Zostałam więc – na swoje nieszczęście, bo złapałam welon! Chociaż to raczej on został rzucony w moją stronę. A krawat pana młodego złapał wyższy ode mnie, przystojny brunet, którego kilka razy widziałam na parkiecie z innymi dziewczynami. Nie kojarzyłam go za bardzo, z tego co wiedziałam, był od strony pana młodego. Miał na imię… Mikołaj. Po oczepinach musieliśmy oczywiście zatańczyć.
Gdy tylko objął mnie powyżej talii i chwycił do naszego „ślubnego” tańca jęknęłam z bólu – jego dłoń idealnie trafiła na moje obite żebra. Nie chcę tutaj Was, moi drodzy, zarzucać szczegółowymi dialogami – grunt, że z Mikołajem powoli, delikatnie i ostrożnie z uwagi na mój stan zatańczyliśmy kilka wolniejszych kawałków. Potem jednak uznałam, że mam dość. Ból był naprawdę mocny. Zaproponował, że odprowadzi mnie do pokoju. Zgodziłam się i gdy przechodziłam obok stolika, coś mnie podkusiło, by zgarnąć z niego niemal pełną butelkę czerwonego wina.
Gdy weszliśmy do mojego pokoju, podziękowałam mu za odprowadzenie i zdałam sobie sprawę, że jedną ręką nie będę w stanie rozpiąć swojej sukienki (pomogła mi z nią Karolina). Oczywiście Mikołaj chętnie rozpiął sukienkę i gdy zostałam w samym koronkowym staniku i stringach z szeroką koronką, aż jęknął, bynajmniej nie z zachwytu. Odwróciłam się w jego stronę z ponurym uśmiechem. Mikołaj tylko się roześmiał. I zaproponował mi masaż, który kiedyś nauczyła go jego była. Właśnie na zmęczone i poobijane mięśnie.
Zmierzyłam go wzrokiem, po czym wzruszyłam ramionami, pociągnęłam dużego łyka wina prosto z butelki i położyłam się na plecach. Uznałam że „co mi szkodzi”. Mikołaj na chwilę wszedł do łazienki, po czym wrócił z uśmiechem, pokazując mi oliwkę do masażu. Cóż, Karolina dobrze wybrała hotel. Mikołaj usiadł na skraju łóżka i wylał mi na plecy nieco oliwki. Była zimna i poczułam, jak zrobiła mi się gęsia skórka. A zaraz potem poczułam jego ciepłe dłonie. Zaczął masować moje obite żebra, delikatnie, stanowczo ale mocno, uciskając zbolałe mięśnie, raz po raz przesuwając dłońmi aż po linię majteczek i znów do góry, pod sam stanik. Czułam, że oliwka pokryła już cały mój brzuch i nie wiem, czy to była kwestia wina, masażu czy jeszcze czegoś innego, ale ból jakby stał się mniejszy. Zaczynałam się odprężać. Zwłaszcza że znów sięgnęłam po butelkę i pociągnęłam łyka.
Jednocześnie nie mogłam nie zauważyć, że jego mokre i śliskie od oliwki palce za każdym razem były bliżej moich piersi i zaczęły delikatnie wsuwać się wręcz pod stanik. Uśmiechnęłam się tylko, bo już dawno miejsce bólu i zmęczenia zajęła przyjemność z podnieceniem. „Naprawdę masz poobijane te żebra” – powiedział wtedy coś w tym stylu. Nie pamiętam dokładnie, bo miałam już w głowie konkretny „helikopter” od wina, ale jeszcze zdecydowanie na poziomie przyjemnego oszołomienia. „Noooo…” – zachichotałam. „A moja pupa wygląda jeszcze gorzej” – powiedziałam i nie czekając na niego, odwróciłam się na brzuch.
Usłyszałam tylko jego jęk i domyślam się, że moja pupa nie wyglądała rzeczywiście fajnie. Mikołaj jednak od razu zaczął masować mi całe plecy i regularnie pokrywać je oliwką. W końcu skupił się tylko na krzyżu i raz po raz wsuwał palce na moje pośladki. Poczułam w pewnym momencie, jak jego palce delikatnie zahaczają o krawędź moich majteczek. Nie ciągnął ich jednak w dół, tylko czekał na moją reakcję. Byłam jednak już tak rozluźniona alkoholem, nakręcona jego masażem i podniecona, że tylko lekko uniosłam biodra. Zsunął ze mnie moje majteczki i od razu położył dłonie na mojej pupie. Masował mi pośladki delikatnie i czułam, jak z każdą chwilą byłam coraz bardziej podniecona. Czułam, że z mojej cipki już spływały moje gorące soki i byłam ciekawa, kiedy Mikołaj to odkryje.
W pewnym momencie poczułam, jak oliwka spływa z moich pośladków dokładnie między nimi i było to mega podniecające. Mikołaj od razu to wykorzystał, położył palce między moimi pośladkami i przesunął je niżej, śladem oliwki. Przesunął przez całkiem moje mokre już kakaowe oczko i niżej. Zadrżałam i jęknęłam, gdy poczułam jego palce na mojej cipce. Nieco uniosłam biodra i Mikołaj zaczął mnie regularnie pieścić. Jego palce krążyły wokół mojej cipki, przesuwały się po jej wargach, krążyły wzdłuż niej a ja jęczałam i rozkoszowałam się dotykiem. W pewnym momencie poczułam, jak jego palce wsuwają się we mnie i aż jęknęłam.
Mikołaj wsunął dwa palce we mnie i zaczął poruszać nimi bosko na wszystkie strony, delikatnie mnie pieszcząc. Po chwili jęknęłam, gdy dołożył do pieszczot drugą dłoń – wsunął pod moją cipkę i palce oparł na mojej łechtaczce. To było boskie! Zamknęłam oczy i po prostu poddawałam się pieszczotom, jęcząc cicho. W pewnym momencie poczułam na pośladkach jeszcze jeden dotyk – coś ciepłego, twardego i jednoznacznie wiedziałam, co to było, chociaż nie miałam pojęcia, kiedy Mikołaj zdążył się rozebrać ;-). Sięgnęłam dłonią do tyłu i od razu trafiłam palcami na wyprężonego penisa. Masowałam go chwilę i usłyszałam od razu głosy zadowolenia Mikołaja. Po chwili poczułam jak jego penis ułożył się dokładnie między moimi pośladkami i mój kochanek zaczął poruszać biodrami, ocierając się penisem o mnie. W końcu uniosłam nieco wyżej biodra, lekko unosząc się na kolanach i czułam, jak penis zsunął się po moim pośladku niżej. Jęknęłam, gdy poczułam jego główkę na mojej cipce.
Mikołaj wykonał ruch biodrami i krzyknęłam z rozkoszy, gdy wszedł we mnie do samego końca. Był naprawdę duży i twardy! Czułam jak mnie rozpycha i wypełnia. Zaczął poruszać się powoli we mnie, dając mi niesamowitą rozkosz. Z każdym jego ruchem czułam, jak mi cudownie i bosko. Zacisnęłam obie dłonie na prześcieradle i dałam się po prostu posuwać mocno i gwałtownie. Mikołaj przyśpieszał jeszcze, czułam, jak mocno i szybko jego penis porusza się we mnie i zaczęłam jęczeć z rozkoszy. Położył mi dłonie na talii i jeszcze przyciągał mnie do siebie. Czułam, że w takim stylu dojdę bardzo szybko i faktycznie, czułam już, jak zbierała się we mnie rozkosz.
Mikołaj też jęczał już coraz głośniej i czułam już wibrowanie jego penisa. Wtuliłam twarz w poduszkę i po prostu zaczęłam krzyczeć przy każdym jego ruchu. Mikołaj pieprzył mnie tak szybko i mocno, że w zasadzie mogłam już tylko czekać. Wzbierała we mnie gigantyczna, ogromna rozkosz. Uniosłam nieco głowę, wygięłam się mocno w łuk i niemal bez mojej woli z moich ust wydobył się głośny krzyk pełen rozkoszy. Doszłam, gdy całym moim ciałem wstrząsały drgawki rozkoszy. Dosłownie sekundę potem poczułam, jak Mikołaj dosłownie eksplodował i jeszcze wzmocnił moją rozkosz, wypełniając mnie swoją gorącą spermą. Poruszał się jeszcze kilka razy a potem oboje po prostu padliśmy na łóżko, przytuleni.
Wtedy myślałam właśnie, że Miki to była taka weselna jednorazowa przygoda na poprawę humoru. Dzisiaj jest moim mężem od prawie dziesięciu lat i wciąż strasznie dobrze pieprzy mnie od tyłu ;-).
Sex z mamą w biurze – Syn rucha macochę
To było jakoś 2 tygodnie po moich 17 urodzinach. Mam na imię Konrad i dzisiaj opowiem wam erotyczną historię, która przydarzyła mi się z własną mamą w jej pracy… Opowiadania […]
Fałszywy ogień dla seksownego strażaka? Ostry sex ze strażakiem
Uwielbiam prawdziwych mężczyzn. Takich, którzy mają męską pracę. Strażak, drwal czy policjant – te zawody są boskie, a mężczyźni, którzy są jeszcze dobrze zbudowani – obciągnęłabym każdemu. Tacy faceci śnią […]
Niewinne podglądanie brata
Okno było oświetlone, było tylko widać wąski pasek między zasłonami. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam. Ale odkąd to zobaczyłam, nie mogłam wyrzucić tego z głowy. To był pierwszy raz, […]